-Zayn, chuju. Kocham
cię. – powiedziałam odrywając się od jego ust.
-Ja Ciebie też. Jest już 02:00. Chodźmy do apartamentu. Mam
dla ciebie jeszcze jeden prezent. – powiedział tajemniczo.
-Zayn, chcesz się ruchać? – zapytałam z powagą w głosie.
-Skąd wiedziałaś?! Telepatia! Widzisz jesteśmy dla siebie
stworzeni. – uśmiechnął się łobuzersko.
-Taa jasne. A ja może nie chcę się z Tobą przespać?
-Nie wygłupiaj się! Przecież wiesz, że cię tak bardzo,
bardzo mocno kocham.
-Nie no, żartowałam. Chodźmy. – wzięłam do ręki torebkę i
chwiejnym krokiem wyszłam z Zaynem pod rękę z klubu.
Do apartamentu dowiozła nas taksówka. Doczołgaliśmy się na
ostatnie piętro. Nasz tymczasowy dom był pusty. Jeszcze nie otworzyliśmy drzwi
do sypialni, a Zayn zaczął mnie rozbierać. Nigdy nie czułam się taka
wyluzowana. Całowaliśmy się brutalnie. W powietrzu unosił się zapach jego
zniewalających perfum, połączonych z nutką tytoniu. Ta mieszanka mnie powalała.
A: Zayn, obiecaj mi, że nigdy mnie nie opuścisz, dobra?
Z: Jasne, nikogo tak nie kochałem, jak Ciebie, mała.
Wskoczyliśmy pod kołdrę i tak właśnie otrzymałam mój
oryginalny prezent urodzinowy. Chociaż byłam piana, pamiętam każdy szczegół.
Jego zapach, dotyk, gorące usta.
****
Powoli otworzyłam oczy. Obudziłam się ubrana na tylnym
siedzeniu samochodu. Nie wiedziałam gdzie jadę, po co…
-Zayn!? – zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. –Co tu
się kurwa dzieje?! – wrzasnęłam.
Nic. Zero. Nie mam telefonu, pieniędzy, szminki… Auto się
zatrzymało. Koleś w okularach i kapturze otworzył mi drzwi. Wysiadłam. Od siadł
w fotelu kierowcy i odjechał. Zostałam zupełnie sama, w Bangkoku – mieście, w
którym się zupełnie nie orientuję. Nie no, super. Bezradnie włóczyłam się po
ulicach. Byłam głodna, chciało mi się pić. Gdy już nie miałam na nic siły
usiadłam na ławce w jakimś parku. Po kilku minutach zobaczyłam w oddali Zayna. Stał przed jakąś laską z ogromnym
bukietem jakiś kwiatów. Wstałam i bez chwili zastanowienia zaczęłam biec.
-Zayn! Nie wiem gdzie jestem, umieram z pragnienia i głodu,
jestem brudna, buty nie pasują mi do stroju, a ty randkujesz mi tu z jakąś
laską. Jaki z Ciebie dupek! No daj jej te kwiaty! Co tak się na mnie patrzysz?!
– byłam zdolna zmienić wygląd jego twarzy.
-Kochanie… - zaczął.
-Kochanie!? Ja ci dam kochanie!? Nie jeste… - i w tym
momencie Malik zatkał mi usta ręką.
-Po pierwsze, te kwiaty są dla Ciebie. Po drugie bardzo Cię
kocham. Po trzecie przepraszam za to, że doprowadziłem Cię do takiego stanu,
ale właśnie zabieram cię na coś do żarcia, potem do SPA. – wytłumaczył, a ja
miałam ochotę schować się w piasek.
-Kotku, jesteś najwspanialszym chłopakiem jakiego sobie
mogłam wymarzyć. Przepraszam cię, dziękuję za kwiaty. Emm… może byśmy już tak
poszli po te żarcie, bo zaraz umrę.
Malik zapłacił za kwiaty, ja przeprosiłam tą panią i
poszliśmy do restauracji. Zamówiliśmy jedzenie i czekaliśmy rozmawiając. Minęło
już 30 minut, a jedzenia nie było. Nie miałam zamiaru czekać dłużej.
-Zayn, proszę daj mi kasę. Tak około 10 funtów. –
poprosiłam.
-Jasne, masz. – podał mi je do ręki.
Ja wybiegłam z restauracji i wbiegłam do McDonald’a który
znajdował się niedaleko. W kolejce stałam trzy minuty. Zamówiłam BigMac’a, dwa
Chesseburgery, kręcone frytki z sosem śmietankowym, dużą colę i małą sałatkę.
Na realizację zamówienia czekałam chwilkę. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam
jeść. Po 10 minutach po jedzeniu nic nie zostało. Szczerze mówiąc nie jestem
fanką takiego żarcia, ale dzisiaj ono nie równało się z tym, co podano by mi w
tamtej restauracji za jakąś godzinę. Wróciłam do Zayna, który z trudem dojadał
zamówione przeze mnie żarcie.
-Kochany, dobrze Ci to zrobi. Wychudłeś ostatnio. –
uśmiechnęłam się.
-Zaraz pęknę… Już niczego dzisiaj nie włożę do ust. – odparł
po czym zapłacił i wyszedł razem ze mną.
Zayn wynajął jakiś samochód, którym pojechaliśmy pod
obiecanie SPA. Zaparkowaliśmy w parkingu podziemnym. Wnętrze SPA było bardzo
ładnie urządzone. Wszystko pachniało czekoladą i wanilią. Zayn przez pewien
czas ustalał coś z panią w recepcji.
-Proszę za mną. – uśmiechnęła się do mnie jakaś pani.
-Jaaasne. – odparłam, spojrzałam na Zayna i zniknęłam.
Wylądowałam w szatni. Pani kazała mi się rozebrać i zawinąć
w ręcznik. Tak właśnie zrobiłam. Zaprowadziła mnie do sali numer 214. Tam
czekał na mnie masażysta (całkiem niezły…). Kazał mi się położyć na takim yyyy…
dziwnym łóżeczku (?). Zamoczył ręce w czekoladzie i zaczął masować moje plecy.
Jezusie, czułam się cudownie. Każdy centymetr mojego ciała się stopniowo
rozluźniał. Zabieg trwał 15 minut. Następnie pokierowano mnie do gabinetu numer
220. Weszłam i tam czekały na mnie gorące kamienie. Troszkę się bałam, bo nigdy
czegoś takiego nie próbowałam, ale właśnie nadszedł na to czas. Było całkiem
nieźle. Później udałam się do sauny. Poczułam się jak u mnie w domu, w Polsce.
Mieliśmy podobną saunę… Zazwyczaj chodziłam do niej, gdy miałam jakieś problemy
lub po prostu ze zmęczenia. Kazano mi się ubrać. Czekał na mnie gabinet 169.
Tam zajęto się moimi paznokciami i zrobiono mi cudowny makijaż. Wybrałam sobie
miętowy i złoty lakier. Spojrzałam w lustro – wyglądałam nieziemsko! Jak nigdy.
Wyszłam z ogromnego SPA. Na chodniku siedziała Laura. Wyglądała tak, jakby
płakała. Podbiegłam do niej.
-Larson! Co jest?! Co ty tu robisz? Gdzie wy wczoraj
byliście? Martwiłam się! No mów! – usiadłam obok niej i zaczęłam wypytywać.
-Harrego nigdzie nie ma! Nikt nic nie wie! Ja też! Obudziłam
się u nas w apartamencie, sama. A na moim iPhone’ie była tylko wiadomość od
Hazzy, że wszystko będzie dobrze! – wyjaśniła ze łzami w oczach.
-Nic więcej? Musimy go szukać?! Gdzie Zayn?
-Pojechał na policję. Nie wiem co mam robić… Może ja nawet
jestem z Harrym w ciąży! Skąd ja mam pewność, co wczoraj z nim robiłam,
kompletnie piana?! Ale najważniejsze jest, żeby on się w końcu znalazł…
-Laura, Hazza nie mucha, bez kondoma nie rucha! Spokojnie.
Znajdzie się!
No to miło. Nie ma Harrego, próbuję jakoś uspokoić
roztrzęsioną Laurę. Zaczęłyśmy iść. Zaglądałyśmy w każdą uliczkę. Nagle
ujrzałam burzę brązowych loków. Podbiegłam w tamtą stronę. Tak, to był Harreh.
W kałuży krwi leżał na ziemi, pobity i posiniaczony. Oddychał.
-Harry! Harry! Słyszysz mnie! Odezwij się! – zaczęłam
krzyczeć jak opętana.
-Czy z Laurą jest dobrze wszystko? – zapytał resztką sił.
-Tak kochanie, jestem tu. – Laura chwyciła go za rękę. –
Agata, no dzwoń po Zayna! Niech weźmie go do szpitala! On się tu kurwa zaraz
wykrwawi!
Okej, okej… - wybrałam numer Zayna, powiedziałam mu gdzie
jesteśmy, opisałam sytuację i kazałam przyjeżdżać.
Na Malika nie czekaliśmy długo. Wtaszczyliśmy Harrego do
samochodu i udaliśmy się do najbliższego szpitala.
--------------------------------------------------------------------------
Linki uzupełnię potem, bo lecę do szkoły :) Sory, że musieliście tyle czekać. Myślę, że fajny... :3 Dużo akcjiiii . 3majcie się :* - agatha xoxo
super :)
OdpowiedzUsuńhttp://by-rainy-day.blogspot.com/ <----- Zapraszam do mnie;D
OdpowiedzUsuńhttp://eye-tunes-niall-and-liam.blogspot.com/ Zapraszam do siebie ^^
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie a rozdział swietny. Możesz dodać się do obserwatorów ? try-to-scream-out-my-lungs.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpisz dalej :D
OdpowiedzUsuńJezu ale koniec ;o Czekam na następny rozdział ;d
OdpowiedzUsuńMatko , co ty kminisz :D mistrz rozdział, mam nadzieję że Harremu nic nie będzie. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńBoski. Czekam na next. ;*
OdpowiedzUsuńBoże,Boże,Boże on jest boski,świetny,zajebisty,zajefajny,super nie wiem co mam jeszcze powiedzieć może po prostu że BŁAGAM NAPISZ SZYBKO NASTĘPNY.!!!!
OdpowiedzUsuńooooo jest juz błagam dodaj następny
OdpowiedzUsuńJest świetny i to mało powiedziane!! , pisz szybko .. Czkam na następny < 33 . // Ann
OdpowiedzUsuń